Moja praca
z dziećmi polonijnymi dostarczała mi od początku wielu emocji.
Była to praca odmienna od nauczania w kraju. Skondensowane
zajęcia w trzech godzinach tygodniowo, przy braku motywacji
do nauki u dzieci i niższym poziomie ich słownictwa, pociągały
za sobą konieczność poszukiwania nowych, efektywnych metod
pracy. Metody te miały mieć na celu usunięcie lęków dzieci
przed porażką, ośmieszeniem na forum klasy i podniesienie
w dziecku wiary w siebie. Przenosiłam więc na ten grunt
elementy metod: dobrego startu, muzykoterapii, metod reedukacyjnych
i metod nauki języków obcych. Pracowałam na starych, powojennych
podręcznikach, a potem już w latach 90-tych na podręcznikach
z Polski, więc moje przygotowanie do lekcji i zbieranie potrzebnego materiału pochłaniało wiele czasu.W
ten sposób z roku na rok gromadziłam wiele materiałów. Koleżanki
ze szkoły namawiały mnie ciągle, abym zaczęła pisać.
I tak się zaczęło.
Moja
pierwsza praca -"Pory roku i polskie tradycje" powstała
jako uzupełnienie podręczników klas od 0 do 5. Pozycja ta
była wspaniałym narzędziem w ręku nauczyciela, który mógł
ją wykorzystać, wypełniając każdą lukę w swoich zajęciach,
czyniąc lekcję ciekawszą i bardziej interesującą. Końcówka
lat 90-tych w Polsce była okresem reformy szkolnictwa i
przejścia na nauczanie zintegrowane. Dla nas, nauczycieli
polonijnych, był to ogromny problem.
Nie mogliśmy już korzystać z podręczników z kraju.
Prezes Zrzeszenia Nauczycieli Polskich w Ameryce pan Janusz
Boksa zaproponował mi napisanie podręczników dla klas początkowych.
Przyjęłam wyzwanie! - To co miało powstać, miało służyć
pięknej sprawie.
Zaczęłam pisać, jednocześnie sprawdzając teksty i ćwiczenia
w pracy ze swoimi uczniami. Czasem robiłam cięcia, czasem
zmieniałam całe lekcje, czasem robiłam tylko korektę, skrzętnie
obserwując reakcję uczniów i ich stopień zainteresowania
tematem. Każdy podręcznik był więc konsultowany z ich odbiorcą
- nauczycielem i uczniem. Dbałam, by podręczniki były piękne
w treści i kolorystyce z myślą o dziecku, któremu chciałam
dać radość i motywację do pracy. Chciałam też pomóc nauczycielowi,
by znalazł w każdym bloku lekcyjnym materiał do wyboru w
zależności od poziomu swojej klasy - i to mi się udało.
Poruszając sprawy wychowawcze, miałam na względzie także i rodziców borykajcych się z trudną rolą wychowawcy dziecka
żyjącego w zupełnie odmiennej sferze kulturowej.
Naprawdę chciałam ofiarować wszystkim wiele:
-Chciałam dzieci nauczyć miłości.
-Chciałam nauczyć tolerancji do wszystkiego co inne.
-Chciałam nauczyć szacunku do ludzi.
-Chciałam dać im wiedzę i wiarę w siebie.
-Chciałam widzieć iskrę w oczach dzieci.
-Chciałam widzieć to dziecko bogatsze i pragnęłam, by to
co polskie pozostało w nim na zawsze.
Dzisiaj po latach zbieram żniwo swojej pracy w postaci uśmiechów
dzieci, podziękowań ze strony ich rodziców, dziadków oraz
nauczycieli szkół polonijnych. A jeszcze kilkanaście lat
temu, gdyby ktoś mi powiedział - Zrobisz to ty! - pomyślałabym
oglądając się za siebie - to nie do mnie mówiono.